Od ostatniego posta minęło trochę czasu, było to jednak związane z ambitnymi zmianami jakie od dawna planowałem wobec bloga. Mój poprzedni blog naprawdę dawał się już we znaki, głównie przez rozrośnięty i archaiczny silnik, który sprawiał naprawdę sporo kłopotów kiedy przychodziło do odrobiny bardziej zaawansowanej konfiguracji.

Chciałem zamienić swojego bloga w coś prostego w obsłudze, a jednocześnie dającego możliwości sporej personalizacji. Po drodze szukałem różnych rozwiązań. W praktyce wziąłem pod uwagę 3 z nich:

  1. Wordpress – ta opcja odpadła relatywnie szybko, z podobnych przyczyn dla jakich nie lubiłem bloggera. Dodatkowym argumentem były znalezione w Internecie opinie innych programistów, którzy określali WP jako silnik zbyt rozdmuchany względem swoich nowszych konkurentów.
  2. Ghost – początkowo był to dość poważny kandydat. Projekt ufundowany przez Kickstarter, w momencie kiedy zwróciłem na niego swoją uwagę, dobijał właśnie wersji 0.3.3. Oparty o platformę node.js, z dość aktywną społecznością jak na tak młode środowisko, gotowym forum dla szukających pomocy oraz kilkoma drobniejszymi smaczkami, jak chociażby obsługą Markdown jako domyślnego formatu pisania postów – którego to i tak używam przy codziennym pisaniu dokumentów. Niestety we znaki dała się znać jego niedojżałość, zwłaszcza w momencie, gdy musiałem wykorzystać inne niż domyślna kompozycje, dorzucić kilka własnych skryptów, czy postawić całość na heroku (bo właśnie takiego hosta zamierzałem użyć). Ostatecznie uznałem, że nie potrzebuję wbudowanego edytora z funkcją life preview i do tej pory nie rozumiem dlaczego silnik blogowy – który można w uproszeniu sprowadzić do generatora statycznych stron WWW – wymaga obowiązkowej bazy danych.
  3. Octopress – mój ostateczny wybór padł na chyba najprostszą dostępną opcję na rynku. Statyczny generator stron, z domyślną obsługą formatowania dokumentów w markdown, świetnym wbudowanym kolorowaniem pisowni skryptów, oraz możliwością update’ów bezpośrednio z Gita. Do tego hosting bezpośrednio przez Github Pages, bez żadnych specjalnych ceremonii, tak jakby było to dowolne inne repozytorium. Żadnych baz danych, uwierzytelniania dla strony obsługiwanej przez 1 osobę, czy wbudowanych edytorów. Po prostu KISS ;)

Co dalej?

Postanowiłem, że wraz z pozostałymi zmianami zmienię nieco samą ideę bloga. O ile przeniosłem większość starych wpisów, o tyle chciałem aby wszystkie kolejne posty były umieszczane po angielsku. Jest to decyzja ze względów praktycznych – większość programistów (w tym ja), kiedy napotyka jakiś problem, nie traci czasu na informacji w polskiej blogosferze, zamiast tego od razu sięgając do anglojęzycznych źródeł. Dodatkowo jest to dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie oraz szansa na popracowanie nad językiem. Co do pozostałych problemów (statystyki, komentarze, itp.), wiele rzeczy wciąż czeka na dokończenie i może minąć nieco czasu, żeby postawić wszystko na nogi.

Podsumowując, witam na moim odświeżonym blogu w nowej formule.